Dowcipy o Bacy.

Rok 1961. Podekscytowany juhas przybiega do starszego bacy.
- Baco, słyszeliście? Ruskie w kosmos polecieli!
- Wszystkie?
- Nie, ino jeden!
- Eeeee, co mi tu dupę zawracasz...


W Morskim Oku w przerębli kąpie się baca.
- Baco, nie zimno wam? - pytają turyści.
- Ni.
- Ciepło?
- Ni.
- To jak wam jest?
- Stasek.


- Baco, a dlaczego ciągniecie ten łańcuch?
- A co, pchoł go bede?


Wychodzi baca przed chałupę. Spogląda na stadko owieczek pasących w ogrodzeniu. Uśmiecha się.
- Jak sułtan, normalnie jak sułtan...


Turysta pyta bacę podczas przejażdżki kolejką linową:
- Baco! A co by było gdyby ta lina pękła?
- A to by było ze trzeci raz w tym tygodniu.


Policjant zatrzymuje bacę jadącego furmanką.
- Baco, co wieziecie?
Baca nachyla się i szepcze:
- Siano.
- Czemu tak cicho mówicie?
- Żeby koń nie usłyszał!


W sklepie mięsnym baca pcha się bez kolejki. Sprzedawczyni mówi:
- Co się tak baco pchacie! Idźcie se stańcie na końcu!
- Jak z wos taka artystka, to se stańcie na cyckach!


Pyta się ceper górala:
- Jędrzeju! Co robicie, jak macie czas?
- A, to siedzem i myślem.
- A jak nie macie czasu?
- A, to ino siedzem.


Rankiem baca wypuszcza z szałasu owieczkę, patrzy za nią tęsknym okiem i mówi:
- Ej! Łowiecko! Zebyś ty jesce warzyć (gotować) umiała!


- Jasiek! Dołeś koniowi dziś wiecór łowies?
– zapytał stary gazda swojego syna.
- Dołek.
- A kto widzioł?
- No, tyn drugi koń.